wyrwawszy się z matni dnia powszedniego, jadę.
łbem pochylonym tuż nad kołem znaczę ślad w tym
dniu powszednim.ślad mej podróży, jak w galarecie
gęstej, niewidocznej dla oka, nożem znaczę.
nożem ostrym.
to nic że zaraz za moimi plecami wszystko to się
zasklepia.zarasta tym dniem powszednim.
lecz ja ,tę wyrwę wyrzynając łbem pochylonym,
w niej pozostaję.a więc poza tą powszedniością jestem
z tym łbem tam na dole. i wyszczerzam kły sam do siebie!
pOSTRO!
Ja myśle że to nieładnie tak, że se sam jedzie.
OdpowiedzUsuńA znasz Pan kogoś kto by chciał na ostro pojechać,powiedzmy 200km?,bo ja nie znam.
OdpowiedzUsuńJA ZNAM to Kubasik, męczennik.
OdpowiedzUsuńON ZNA to Raszeski, jego zmiennik.